Przyjechali bryczką, aby umyć konia na myjni samochodowej. Nie usłyszeli zarzutów

  • 20.01.2025 11:15

  • Aktualizacja: 14:23 20.01.2025

Nasze wstępne ustalenia wskazują na to, że dobrostan zwierząt należących do mężczyzny, który przyjechał tą bryczką do myjni, nie był zakłócony — przekazała w rozmowie z Polskim Radiem RDC rzeczniczka mazowieckiej policji Katarzyna Kucharska. Woźnica wraz z pasażerem bryczki nie usłyszeli zarzutów. Jak się nieoficjalnie dowiedziała się reporterka RDC, mycie zwierzęcia myjką ciśnieniową nie było incydentalne. Zdarzało się to też wcześniej.

Mężczyźni, którzy przyjechali bryczką do myjni samochodowej w Makowie Mazowieckim nie usłyszeli zarzutów. Na nagraniu opublikowanym przez policję widać, jak jeden z nich myje konia myjką samochodową. 

Rzeczniczka mazowieckiej policji Katarzyna Kucharska przekazała, że 43- i 52-latek zostali przesłuchani w charakterze świadka. 

Nasze wstępne ustalenia wskazują na to, że dobrostan zwierząt, mężczyzny, który przyjechał tą bryczką do myjni, nie był zakłócony, że zwierzęta mają właściwą opiekę. I to, jakie zarzuty i czy ewentualnie ktoś usłyszy zarzuty w tej sprawie, dopiero się rozstrzygnie — powiedziała Kucharska. 

Jak dodała Kucharska, dla oceny prawno-karnej tego zdarzenia kluczowe będą zeznania lekarza weterynarii.

Który oceni, czy zwierzęciu stała się krzywda, czy zwierzę było należycie zaopiekowane. Dlatego na tę chwilę nie możemy mówić o jakichkolwiek zarzutach dla kogokolwiek — podkreśliła Kucharska. 

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że mężczyzna, który przyjechał bryczką na myjnię, ma też inne konie. Mycie zwierzęcia myjką ciśnieniową nie było incydentalne. Zdarzało się to też wcześniej.

Czytaj też: Sztab kryzysowy w powiecie łosickim. To skutek wykrycia ognisk rzekomego pomoru drobiu

Źródło:

RDC

Autor:

Iwona Rodziewicz-Ornoch/DJ