Śmierć 41-latka podczas gazowania drobiu k. Żuromina. Są wstępne wyniki sekcji

  • 11.02.2025 17:51

  • Aktualizacja: 17:51 11.02.2025

Konieczne badania toksykologiczne, żeby ustalić, co było przyczyną śmierci 41-latka na fermie drobiu w Sadłowie w powiecie żuromińskim. Do prokuratury w Mławie dotarły wstępne wyniki sekcji zwłok mężczyzny, ale nie dały jednoznacznej odpowiedzi. Do wypadku doszło podczas gazowania drobiu zarażonego ptasią grypą. Nieprzytomny mężczyzna został znaleziony w jednym z pomieszczeń na fermie. Trafił do szpitala w Sierpcu, gdzie zmarł następnego dnia.

Wciąż nie wiadomo, co było przyczyną śmierci 41-latka, który zatruł się na fermie drobiu w Sadłowie w powiecie żuromińskim. Do prokuratury w Mławie dotarły wstępne wyniki sekcji zwłok mężczyzny. Do wypadku doszło podczas gazowania drobiu zarażonego ptasią grypą. Nieprzytomny mężczyzna został znaleziony w jednym z pomieszczeń na fermie. Trafił do szpitala w Sierpcu, gdzie zmarł następnego dnia. W śledztwie ustalono, że mężczyzna miał pomagać właścicielowi fermy, ale nie był jej pracownikiem.

- Doszło do ostrej niewydolności krążeniowo-oddechowej. Natomiast z jakiego powodu doszło do tej niewydolności? Na to pytanie odpowie toksykologia. Zostały pobrane preparaty do dalszych badań toksykologicznych i na te wyniki trzeba poczekać do kilku tygodni, więc na ten moment jest zbyt wcześnie, aby prognozować, jaka była przyczyna zgonu - mówi Bartosz Maliszewski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Płocku.

 
Sprawą tragicznego wypadku na fermie drobiu w miejscowości Sadłowo w powiecie żuromińskim zajmuje się prokuratura.

Jak informuje prokurator Sylwia Stapińska-Litkowska, przesłuchiwani są świadkowie.

- Miało miejsce przesłuchanie właściciela fermy, jednakże treść jego zeznań nie może być ujawniona ze względu na tajemnice śledztwa oraz zaplanowane w związku z tym dalsze czynności w śledztwie w postaci przesłuchiwania pozostałych świadków. Konieczne będzie również uzyskanie dalszej dokumentacji - tłumaczy.
 
 
Podczas gazowania obiektu pracownikom firmy towarzyszył właściciel fermy z mężczyzną, którego nieprzytomnego znaleziono z jednym z pomieszczeń gospodarczych. 41-latek w środę wieczorem trafił do szpitala w Sierpcu, a w czwartek rano zmarł. Na jutro została zaplanowana sekcja zwłok.

„Tam musiało być jakieś drugie dno”

Nad tragicznym wydarzeniem ubolewa Mazowiecki Wojewódzki Lekarz Weterynarii.

 Nie przypominam sobie, jak pracuję od ponad dwudziestu lat, żeby coś takiego miało miejsce. Trudno, aby któraś z tych firm mogłaby nie dopełnić swoich obowiązków, mając wieloletnią praktykę i świadomość, jak potężne jest to zagrożenie. Tam musiało być jakieś drugie dno, o którym ani pani, ani ja nie wiem – mówi Paweł Jakubczak.

Gazowanie prowadzą wyspecjalizowane firmy. To jest zabijanie dwutlenkiem węgla. Wiemy, że jest to trujące, wiemy, że trzeba zachować szczególną ostrożność. Bardzo boleję nad tym, że coś takiego miało miejsce – dodaje Jakubczak.

Śmiertelnie niebezpieczny gaz

Mężczyzna był znajomym właściciela fermy. Jak podkreśla prezes jednej z firmy zajmującej się gazowaniem drobiu, gaz używany do utylizacji jest niebezpiecznych dla wszystkich.

Oczywiście, że jest niebezpieczny dla ludzi. Skoro uśmierca zwierzęta, tak samo może uśmiercić człowieka. Dlatego trzeba zachować wszelkie normy bezpieczeństwa. Na pewno trzeba przypilnować, aby nie było osób postronnych. Nie wiemy, jakie były okoliczności tego, że tak się stało, jednak na pewno to jest niedopuszczalne – mówi Tomasz Zawadzki.

41-latek został znaleziony nieprzytomny w jednym z pomieszczeń gospodarczych. Firma, która zajmowała się wtedy gazowaniem drobiu, dalej świadczy swoje usługi.   

Czytaj też: Już pięć ognisk ptasiej grypy w gminie Bieżuń. Straty na 120 mln zł, może być więcej

Źródło:

RDC

Autor:

Katarzyna Piórkowska/PL