Wiadomości
Udostępnij:
Szkolenia wojskowe dla wszystkich to dobry pomysł? Politycy w Debacie RDC
-
12.03.2025 10:11
-
Aktualizacja: 10:13 12.03.2025
Zaangażowanie społeczeństwa w obronę kraju w formie odbycia szkoleń wojskowych to dobry pomysł - uważają politycy. W Polskim Radiu RDC zgodnie ocenili zapowiedziany przez premiera Donalda Tuska program szkoleń. Będą mogli z nich skorzystać zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Szczegółowy plan mamy poznać w ciągu kilku tygodni.
Premier Donald Tusk zapowiedział w piątek w Sejmie, że trwają prace nad przygotowaniem szkoleń wojskowych dla każdego w Polsce - tak, aby rezerwa żołnierzy była „adekwatna do ewentualnych zagrożeń”. Jak dodał, model ma być gotowy do końca roku.
Zapowiedź tę skomentowali w Polskim Radiu RDC politycy.
Posłuchaj podcastu | Politycy w Debacie RDC
Posłanka Polski 2050 Barbara Okuła uważa, że cywile muszą wiedzieć jak wygląda obrona.
- Warto właśnie przypomnieć coś takiego jak przysposobienie obronne. My powinniśmy wykorzystywać potencjał ludzi, niekoniecznie wojenny, wojskowy, ale jeśli ludzie pracują na określonych stanowiskach typu lekarze czy kolejarze, transportowcy, to my to w czasie zagrożenia możemy wykorzystywać - mówiła w „Debacie RDC”.
Wiceminister Rolnictwa Adam Nowak z PSL, który prywatnie jest też czynnym ratownikiem ochotniczej straży pożarnej mówił, że bardzo chętnie skorzysta ze szkolenia.
- Nie wyobrażam sobie, żebym był w mojej miejscowości, kiedy zawije syrena, żebym nie wziął udziału w zdarzeniu, bo to jest właśnie ta misja i powołanie. Nie wyobrażam sobie również, żeby jakikolwiek dorosły, sprawny fizycznie, intelektualnie mężczyzna nie chciał mieć wiedzy na temat zasad zachowania się w sytuacji zagrożenia, zarówno czasu wojny, jak i czasu pokoju - powiedział.
Radna sejmiku łódzkiego Hanna Gill-Piątek z Koalicji Obywatelskiej wskazała, że osoby, które pełnią funkcję publiczne powinny brać udział w szkoleniach wojskowych, żeby dać przykład innym.
- Ja się cieszę, że będą te szkolenia. Cieszę się, że one będą dobrowolne, że będą powszechne, a przede wszystkim cieszę się z tego, że przykład dadzą parlamentarzyści - zaznaczyła.
Poseł PiS Krzysztof Lipiec przyznał, że zaangażowanie polskiego społeczeństwa w obronę kraju to niezły pomysł.
- To nie jest tak, że samo wojsko, nawet w tej liczbie, jaka by została doprowadzona do 300 tysięcy, no ta armia powinna być wspierana właśnie przez aktywną rezerwę, o której tak naprawdę w moim przekonaniu zapomniano dzisiaj - dodał.
Więcej informacji przedstawiali w kolejnych dniach minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz oraz jeden z jego zastępców, wiceszef MON Cezary Tomczyk. Kosiniak-Kamysz, pytany o szczegóły programu na poniedziałkowej konferencji prasowej, mówił, że ma on być "uszyty każdego, kto będzie z tego chciał skorzystać". Zapewnił, że program będzie dostępny zarówno dla "kobiet, jak i mężczyzn; będzie w zakresie podstawowym, jak również w zakresie rozszerzonym".
Jak zaznaczył, resort planuje zorganizować "interaktywną mapę", by chętny mógł wybrać sobie przewodnika i rodzaj szkolenia, które będzie w stanie zrealizować. Dodał też, że osoby aktywne zawodowo, które będą chciały skorzystać z przeszkolenia, muszą otrzymać "atrakcyjną rekompensatę" ze strony państwa.
Program powszechny i dobrowolny
Podkreślił również, że w program szkoleniowy mogą zaangażować się również byli wojskowi, chociażby jako instruktorzy. "Ten program to będzie wszechstronne przeszkolenie, angażujące zarówno żołnierzy służby czynnej, aktywnej rezerwy, jak również tych, którzy już swoją służbę odbyli i (...) będą się chcieli w to zaangażować, do nich ta oferta również zostanie skierowana" - zapowiedział szef MON.
"W ciągu najbliższych dni i tygodni przedstawimy kompleksowy plan po to, żeby opinia publiczna mogła poznać szczegóły, ale najważniejsza informacja jest taka, że chcemy, żeby to był program powszechny i dobrowolny" - powiedział minister.
Wiceszef MON Cezary Tomczyk powiedział z kolei, że program przeszkolenia wojskowego może wejść w życie "szybciej, niż od przyszłego roku".
Jak wynika z informacji przekazanych przez TVN24, szkolenia mają być do wyboru: jednodniowe, trzydniowe lub miesięczne; jak podano, za kilka tygodni ma ruszyć strona internetowa służąca do zapisów - za pomocą profilu zaufanego - na szkolenia w konkretnych jednostkach.
Wypowiedzi przedstawicieli MON oraz premiera wskazują, że krótkie, jedno- i trzydniowe szkolenia mają być - jak mówił Tomczyk "formą zapoznania z wojskiem". Tego typu programy są już organizowane przez MON i wojsko od kilku lat, to m.in. programy "Trenuj z wojskiem" czy "Weekend z wojskiem", podczas których chętni mogli zapoznać się z podstawami wojskowego rzemiosła, a następnie podjąć decyzję o ew. dalszym zaangażowaniu w służbę wojskową. Jak mówił w poniedziałek Tomczyk, celem MON jest upowszechnienie tego typu projektów w społeczeństwie.
Z kolei miesięczne szkolenie to podstawowe szkolenie, które przechodzą wszyscy kandydaci do służby w wojskach operacyjnych, obecnie w ramach dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej. Obejmuje m.in. obsługę broni, podstawy taktyki i wykorzystywania terenu, musztrę czy pierwszą pomoc.
Po zakończeniu szkolenia można zdecydować się na dalsze szkolenie specjalistyczne, trwające do 11 miesięcy, po którym można np. ubiegać się o przyjęcie do służby zawodowej. Przeszkolony może też złożyć wniosek o przeniesienie do WOT, aktywnej rezerwy (wzywanej regularnie na ćwiczenia) lub pasywnej rezerwy.
W tym roku limit przyjęć na szkolenie podstawowe w ramach DZSW wyniósł nieco ponad 40 tys. żołnierzy; przed wtorkowym posiedzeniem rządu premier Tusk zadeklarował, że do 2027 wojsko ma osiągnąć możliwość przeszkolenia 100 tys. ochotników rocznie.
Formalnie w Polsce powszechny pobór do wojska jest zawieszony - choć nie zlikwidowany - od 2009 roku. Jego zawieszenie wiązało się z przejściem do modelu armii zawodowej, która wspierana jest różnymi formami służby - obecnie są to Wojska Obrony Terytorialnej, dobrowolna zasadnicza służba wojskowa, a także aktywna rezerwa, której członkowie uczestniczą w ćwiczeniach wojskowych.
Mimo zawieszonego poboru, wciąż co roku organizowana w całym kraju kwalifikacja wojskowa, której podlega zdecydowana większość mężczyzn z każdego rocznika, a także część kobiet; chodzi tu np. o absolwentki przydatnych w wojsku kierunków, jak np. kierunki medyczne. Kwalifikacja wojskowa nie wiąże się jednak z powołaniem do służby - podlegający jej, jeżeli nie wyrażą zainteresowania służbą wojskową trafiają do tzw. pasywnej rezerwy, czyli grupy osób, które de facto nie mają żadnego związku z wojskiem, mogą jednak zostać powołani w razie mobilizacji.
W skład pasywnej rezerwy wchodzą również ci, którzy odbyli zasadniczą służbę wojskową i mogą zostać wezwani na ćwiczenia wojskowe. Rokrocznie MON wydaje rozporządzenie, w którym wskazuje, ilu maksymalnie rezerwistów wojsko może wezwać na ćwiczenia; są to liczby rzędu ok. 200 tys. Niemniej, limity te - ze względu na ograniczone możliwości wojskowych ośrodków szkoleniowych - nie są wypełniane; jak informowała "Rzeczpospolita", w ubiegłym roku na ćwiczenia jedynie wezwano ok 40 tys. rezerwistów.
Odejście od poboru do modelu armii zawodowej spowodowało wyraźny spadek liczebności sił zbrojnych, które obecnie liczą - bez przeszkolonych rezerwistów - ponad 200 tys. żołnierzy, w tym WOT. Ponadto wojsko rokrocznie powołuje na ćwiczenia rezerwistów, których ważną część stanowią wciąż osoby, które przeszły przez obowiązkową służbę wojskową przed 2009 rokiem. Ta rezerwa jednak w oczywisty sposób maleje z każdym rokiem - coraz więcej rezerwistów przekracza wiek, w którym przestają podlegać obowiązkowi wojskowemu i udziału w ćwiczeniach.
Konieczność odbudowy ilościowej armii stała się ważnym tematem debaty, zwłaszcza po rosyjskiej inwazji na Ukrainę w lutym 2022 roku. Ówczesny szef resortu obrony Mariusz Błaszczak (PiS) podkreślał konieczność budowy armii liczącej co najmniej 300 tys. żołnierzy, w tym 250 tys. żołnierzy wojsk operacyjnych i 50 tys. WOT.
Z kolei gen. Wiesław Kukuła, od 2023 roku szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, wielokrotnie wskazywał na konieczność odbudowy rezerw dla wojska i jego zdolności do odstraszania i obrony. W wystąpieniach publicznych generał podkreślał, że liczebność Sił Zbrojnych warto podawać wraz z rezerwistami. Ta liczba pokazuje ilu żołnierzy Wojsko Polskie faktycznie będzie w stanie, w warunkach mobilizacji, wystawić do ew. obrony państwa.
W tym kontekście szef Sztabu Generalnego przywoływał przykład pięciomilionowej Finlandii, która posiadając ok. 25 tys. żołnierzy w aktywnej służby, jest w stanie w razie zagrożenia szybko powołać pod broń nawet 300 tys. przeszkolonych żołnierzy. W Finlandii pobór jest obowiązkowy, cieszy się jednak dużym poparciem społecznym. Przez system poboru rocznie przechodzi tam łącznie ok. 20 tys. osób, które następnie trafiają do rezerwy i są wzywanie na okresowe ćwiczenia.
Czytaj też: Warszawa przygotowana na ataki hakerskie? Wiceprezydent zabrała głos ws. cyberbezpieczeństwa
Źródło:
Autor:
Adam Abramiuk/PL
Kategorie: