Może to nie jest jakieś wielkie odkrycie, ale najsamotniejsza autostrada w USA to nie jest miejsce dla pięknoduchów! Trzeba mieć zapas wody, benzyny (zapomnijcie o ładowarce do elektryka!) oraz dużo samozaparcia, żeby w ogóle tędy jechać… no bo w sumie dokąd?
A najgorzej to przejechać jakiegoś Mormona! W końcu sporo ich tutaj mieszka, a latem na autostradzie może zrobić się tłok… W dodatku pozostawiają po sobie smród i brud. A przecież w okolicy bieda aż piszczy!
Dlatego miejscowi ich nie lubią, a przyjezdnych informuje się zawczasu, że mają uważać – jechać ostrożnie i niezbyt szybko, na wypadek, gdyby trafiła się jakaś procesja. Ostatnimi czasy furorę robią zestawy głośników na dach lub na pakę pickupa. Jedziesz sobie, widzisz takowych zawalidrogów to odpalasz powiedzmy Metallicę albo jakieś AC/DC i za chwilę drogę masz pustą. Muzyka metalowa nie należy do ich ulubionych, więc tylko przecierają zbolałymi nogami i zabierają się w inne rejony.
Prezydent Young to by się modlił o mewy. Mewy załatwiły by problem w najdalej dwa dni! Ale - powiedzmy to sobie szczerze – kto by woził samochodem mewy?!?